Spam

środa, 2 lipca 2014

       (Dodatek)Sasuke

Ciemność, zimno....momentami mam wrażenie ,że mrok kroczy za mną i kiedy nastaje okazja, obwija moje ramiona. W takich momentach nie widzę granicy między dobrem, a złem. Przecież nie mam kogo ochraniać, lubić. Wszystko zniknęło dawno temu...zemstą próbowałem zapełnić pustkę i utratę dumy. Nie ma znaczenia ile istot zlikwiduję, bo zawsze jest tak samo. Ta cholerna pustka ! Nie mogę, nie chcę, mam już dość ! Jak się jej pozbyć?


8 sierpnia
Wybrałem się na nocy spacer. Postanowiłem udać się na pobliskie jezioro. Ciepłe podmuchy muskały moje policzki.. W tafli wody odbijały się gwiazdy, wszystko zamarło w tej chwili. Tak spokojnie, beztrosko, cicho...stop. Czy to...? Tak, Naruto. Zawsze jest uśmiechnięty. Momentami jak na niego patrzę, coś mnie ściska. Jedyny głupiec, który jest godnym rywalem.
Chyba mnie dostrzegł. Nie mam ochoty na jego promenującą radość. Bry...wracam do siebie.

10 sierpnia
Jest coraz gorzej. Jestem strasznie przyduszony.
Znajduje się w ciemnym korytarzu, nie mogę dostrzec końca. Krew...Dlaczego w niej stoję!Oh...ta katana w mojej dłoni. To wszystko wyjaśnia. Czerwona ciecz zlepiła włosy, stworzyła mapę na moim ciele. Odwróciłem się, dostrzegłem pełno zmasakrowanych ciał. Na końcu siedziała postać na zwykłym drewnianym krześle. Podszedłem bliżej...N-Naruto! Wygląda na spokojnego, jako jedyny nie jest pokryty krwią. Uśmiecha się ?
-N-Naruto... o co chodzi ? - Brak reakcji ze strony blondyna.
Ten widok przeraża mnie. Postanawiam się odwrócić. Może pójdę w drugą stronę?
-Sasuke, chodź do mnie...

Włączyłem nocą lampę, która jednocześnie na chwilę oślepiła mnie. Przetarłem oczy dłonią...drżą. Przecież już wile razy widziałem krwawe sceny, sam je tworzyłem, ale...
Sięgnąłem po szklany pojemnik, w którym znajdują się białe pigułki. Mają poprawić mi nastrój. Urocze psychotropy. Teoretycznie powinien wziąć jedną tabletkę, ale ich działanie z czasem staje się znikome. Wysypuję trzy.
-Przyzwyczajasz się Sasuke. - lekki uśmiech zagościł na mojej twarzy.

1 komentarz: